Na jaśliskim rynku |
Są fizycy, którzy twierdzą, że czas jest iluzją i tak naprawdę istnieje jako dogodny koncept, pomagający nam funkcjonować w codziennym życiu, a nie jako obiektywna wielkość fizyczna. Jeszcze inni argumentują, że czas, jeśli istnieje, to jest względny. Jak ustaliła współczesna fizyka, czas zwalnia gdy podróżujemy w przestrzeń kosmiczną z prędkością zbliżoną do prędkości światła. Podróże takie są jednak, póki co, możliwe jedynie teoretycznie. A jednak, fizyce wbrew, podróżując z prędkościami dozwolonymi na polskich drogach możemy dotrzeć do miejsc, gdzie czas, mimo braku prędkości światła, zwalnia, a może nawet cofa się. Jednym z takich miejsc są Jaśliska, niewielka osada przycupnięta w Beskidzie Dukielskim.
Dawne miasteczko rozłożyło się swymi chylącymi się przysłupowymi domami i bardziej współczesnymi budowlami na wzniesieniu w widłach Jasiołki i Bełczy. Niczym troskliwi opiekunowie czuwają nad osadą góry – od północy masyw Piotrusia i gniazdo Jawornika, zaś od południa masyw Bieszczadu, zwanego też Kamieniem. Od wieków stoją na straży osady, zapewniając ochronę przed zewnętrznym zagrożeniem, dostarczając budulca w postaci drewna i kamienia, zapewniając zasoby czystej wody pitnej, ale też często w swej nadopiekuńczości utrudniając kontakt z zewnętrznym światem, swoją wyniosłością czyniąc trudności w przemieszczanie się.
Jaśliska na tle gniazda Jawornika, widziane spod Kamarki |
A jednak na
przestrzeni wieków człowiek znalazł ścieżki którymi mógł się wymknąć swym
zaborczym górskim opiekunom. To właśnie przez Jaśliska przebiegały szlaki
handlowe pozwalające na komunikację i wymianę handlową pomiędzy południem i
północą Europy. Dlatego też lokowane przez Kazimierza Wielkiego w 1366 roku i
zasiedlone w znakomitej większości przez osadników z niemieckiego kręgu
kulturowego Hohenstath (Wysokie Miasto) miało za zadanie bronić tej przeprawy
przez Karpaty, która w krótkim czasie stała się jedną z najważniejszych arterii
gospodarczego krwiobiegu w tej części Europy. Tak to góry broniły miasta, a
miasto broniło szlaku.
Aby skutecznie bronić traktu, ale i samych siebie, w krótkim czasie (jeśli istnieje) pobudowali mieszczanie mury obronne . Już w XVI zaczęto wznosić defensywne struktury, zapewne przy użyciu darów okolicznych gór w postaci kamienia pozyskiwanego na zboczach Bieszczadu, z tego też powodu zwanego Kamieniem.
Widok na Kamień (Bieszczad) od północnego zachodu |
Sam kamień jednak miasta ani szlaku by nie obronił, jeśli brakło by ducha bitnego wśród jego obrońców. Być może z tego też powodu już w 1386 Władysław Jagiełło podarował Jaśliska wraz innymi osadami wchodzącymi w skład tzw. Klucza Jaśliskiego Zyndramowi z Maszkowic, rycerzowi, który wkrótce wsławił się w bitwie pod Grunwaldem. A jednak już 1434 król oddał dobra jaśliskie w ręce biskupów przemyskich. Czyżby Jagiełło większą wiarę pokładał w mocy zastępów niebieskich niż zdolnościach bojowych Zyndrama? A może w grę wchodziły inne uwarunkowania, o których nie wiemy i zapewne już nie będzie nam dane się dowiedzieć. Jakkolwiek by nie było, pozostały Jaśliska w rękach biskupich aż do 1848 roku, kiedy to utracili oni prawa do miasteczka. Wielowiekowa obecność biskupstwa rzymsko-katolickiego w historii Jaślisk odcisnęła swoje demograficzne piętno. Podobnie jak i w innych wsiach i miastach biskupich, jak na przykład w pobliskim kluczu brzozowskim, zakaz osiedlania miała tam ludności inna niż wyznania rzymskiego. Wskutek tego stały się Jaśliska wyspą rzymsko-katolickich Polaków wśród przeważającego dookoła szeroko rozumianego żywiołu Rusińskiego. Także wyznawcy judaizmu do połowy XIX wieku miała ograniczoną możliwość osiedlania się w dobrach biskupich.
Jaśliska na józefińskiej mapie topograficznej 1779-1783 (tzw. mapa Miega) |
Najważniejszym towarem transportowanym pod czujnym okiem Bieszczadu i jaśliskich mieszczan były przez wieki węgierskie wina. W 1559 roku wystarali się także mieszczanie o prawo składu wina węgierskiego, co oznaczało, że kupcy ciągnący szlakiem węgierskim musieli na pewien czas zatrzymać się w mieście i wystawiać swoje towary na sprzedaż, przy okazji regulując opłatę celną. Jak wiadomo każda akcja rodzi reakcję i nie inaczej było w przypadku Jaślisk i zmuszonych do tranzytu alkoholowych marszandów. Kierowani chęcią maksymalizacji stopy zwrotu na inwestycji kupcy próbowali omijać posterunek celny w Czeremsze i obowiązek składu wina w Jaśliskach usiłowali niejednokrotnie pod osłoną nocy i karpackiej puszczy przemknąć się gdzieś zboczami Bieszczadu, co nie zawsze kończyło się sukcesem, jako że jaśliscy mieszczanie także nie zamierzali rezygnować ze swoich przywilejów zarobkowania na kupcach i częstokroć siłą sprowadzali zbłąkanych przedsiębiorców z dzikich ścieżek działalności gospodarczej wprost na jaśliski rynek w celu uiszczenia zobowiązań.
Gospodarzyli
więc przez wieki jaśliscy mieszczanie zaradnie i odważnie, niejednokrotnie
odpierając ataki, broniąc miasta i przeprawy. Chyba największym sukcesem była
skuteczna obrona miasta w 1657 roku przed wojskami księcia siedmiogrodzkiego
Jerzego II Rakoczego, któremu w tamtych tragicznych dniach oparło się niewiele
miast i osad pogranicza.
Tak więc na
okres pomiędzy drugą połową XVI i XVII stulecie przypada złota era w rozwoju
Jaślisk. Rozkwitały cechy rzemieślnicze, a w 1629 roku osadę, która pod koniec
2020 roku liczy 455 osób zamieszkiwało prawdopodobnie około 1250 dusz. O randze
miasta i jego zasobności chyba najbardziej dobitnie świadczy fakt, iż posiadało
ono w tamtym okresie miejski wodociąg, osiągnięcie cywilizacyjne o którym nawet
dzisiaj marzy wiele polskich wsi. W okresie staropolskim wodociągi posiadały
jedynie najznaczniejsze miasta takie jak Poznań czy Kraków. Na terenie obecnego
województwa podkarpackiego wodociągiem dysponowało na przykład Krosno, które w
tamtym okresie także było znacznym ośrodkiem miejskim. Jaśliska posiadały
wodociąg grawitacyjny, a ujęcie wody znajdowało się na zboczach góry Kamarka
położonej na południowy zachód od miasta. Woda płynęła korytkami wykonanymi z
przepołowionych i wydrążonych pni sosnowych aż do murów miejskich. Od tego
miejsca wodociąg biegł pod ziemią i miał postać drążonych kłód sosnowych.
Ujście wodociąg znajdował w studni miejskiej, która znajdowała się w
południowo-wschodniej części rynku. Do obsługi i konserwacji wodociągu powołano
specjalne stanowisko rurmistrza. W Jaśliskach funkcja ta tradycyjnie była
przekazywana z ojca na syna w rodzinie Marczaków. Daniel Marczak, ostatni
jaśliski rurmistrz, funkcję swą pełnił do 1954 roku.
Destrukcyjne
działanie zawieruch dziejowych nie zawsze polega na gwałtownych i brutalnych
bitwach, najazdach i anihilacji. Częstokroć działanie historycznej maszynerii
pozostaje niezauważone dla jednostek będących przecież elementem tego
mechanizmu, który często pracuje powoli, jednak niemiłosiernie skutecznie.
Widać mijanie sekund, ale nie godzin, miesięcy czy lat. Tak też było w
przypadku Jaślisk. Czego nie zdołały zniszczyć brutalne wojska Rakoczego, dokonała
przebudowa traktu handlowego przez przełęcz Dukielską na początku XIX wieku,
kiedy to władze austro-węgierskie postanowiły, iż główna droga łącząca serce
imperium z twierdzą Przemyśl będzie wiodła właśnie przez oddaloną o kilka kilometrów
na zachód przełęcz Dukielską i dalej przez Duklę i Domaradz do drugiej
największej twierdzy w ówczesnej Europie. Oprócz znaczenia wojskowego, nowa
„cesarska droga” przejęła także, a może przede wszystkim, funkcję handlową
dawnego jaśliskiego traktu. Od tego momentu w Jaśliskach czas (jeśli istnieje)
zaczął płynąc wolniej. Biorąc pod uwagę nieubłagalność procesów fizycznych i
chemicznych objawiających się w rozpadzie i znikaniu, można by powiedzieć
wręcz, że czas (jeśli istnieje) w Jaśliskach zaczął płynąć wstecz. Nie ma już
praktycznie śladu po murach miejskich, które tak skutecznie wspomagały obrońców
odpierających wściekły atak wojsk Rakoczego, nie ma śladu po miejskiej studni,
ani sosnowych rurach wodociągu sprowadzających krystaliczną wodę ze zboczy Kamarki.
Domy przy jaśliskim rynku |
Kościół parafialny w Jasliskach |
Ludzki zgiełk,
stukot beczek z winem przetaczanych po kamiennym bruku, kosmopolityczny dźwiękowy
harmider lingwistyczny, w którym polski miesza się z niemieckim, węgierskim i jidysz.
Rżenie koni, drażniąca woń zwierzęcego nawozu. Stojąc na jaśliskim rynku
obserwowanym przez senne oczodoły okien przysłupowych domów trudno zwizualizować
w wyobraźni ten obraz miasta u szczytu swej prosperity. Trudno też oprzeć się
wrażeniu, że czas (jeśli istnieje) nie
tylko zwolnił, ale włączył tutaj wsteczny bieg i zdematerializował sześć i pół
wieku historii. I tylko sporadyczny warkot silnika spalinowego zdaje się łączyć
Jaśliska ze współczesną czasoprzestrzenią.
Beskid Niski w okolicy Jaślisk. Widok z Kamarki na masyw Piotrusia. |
Kaplica "Na Łamańcu" |
Jaśliski ratusz |
Widok z Kamienia (Bieszczadu) w kierunku północno-wschodnim |
Barwnie napisane!
OdpowiedzUsuńDwa miesiące temu Jaśliska przez kilka dni były bazą dla naszych rowerowych wyrypów, więc odświeżyłem je sobie w pamięci. Z drugiej strony faktycznie, jak przypominam sobie Jaśliska sprzed dwudziestu pięciu czy trzydziestu lat, czasy ZHP i wędrówek z PTTK to poza samochodami nic tam się nie zmieniło.